Czołem WEBowicze! Dzisiaj mam dla Was kolejny wakacyjny odcinek. W tym roku wakacje postanowiłem spędzić nad morzem. Nie zamierzałem plażować, acz wziąłem rower i szarpnąłem się na wycieczkę po regionie. Cel: przejechać wyspy Wolin i Uznam dookoła. Czy udało się zrealizować ten plan?
Trasę dookoła obu wysp podzieliłem sobie na dwie części. Sprzyjał temu fakt, że nocleg miałem w Międzyzdrojach, z grubsza w geometrycznym środku obszaru. Na pierwszy ogień wziąłem zachodnią część regionu, w stronę granicy z Niemcami. W uproszczeniu: Międzyzdroje - Świnoujście - Karsibór - Przytór - Międzyzdroje, mniej lub bardziej po obwodzie.
Wystartowałem z okolic Białej Góry, kilka kilometrów na wschód od Międzyzdrojów. Początek to piękny zjazd lasem do samego miasta. Warto zwrócić uwagę na strukturę drzewostanu - w większości buki. To bardzo dobra odmiana w momencie, gdy przez większość życia widzi się lasy sosnowe. Siłą rozpędu wjeżdżamy do Międzyzdrojów. Jako, że do granicy chciałem jechać szlakiem EuroVelo 10, to skręciłem z głównej drogi 103, w ulicę Gryfa Pomorskiego, wzdłuż wybrzeża. Za miastem rozciąga się Międzyzdrojski Las, a przy leśnej ścieżce widoczne są pozostałości po linii obrony wybrzeża w postaci licznych bunkrów.
Jeśli nie zagapimy się, jadąc przez gęsty las, to warto zjechać z głównego szlaku i wspiąć się na wieżę baterii Goeben, skąd rozciąga się widok na Zatokę Pomorską, Widać także gazoport w Świnoujściu oraz wybrzeże klifowe w Międzyzdrojach.
Około 14 kilometra las się kończy, a szlak skręca w lewo, wzdłuż gazoportu. Warto jednak odbić w prawo, aby móc zobaczyć latarnię morską. Jeśli jest czas, a długość kolejki oczekujących nie wystraszy, można wejść na górę :)
Jedziemy główną drogą przez Świnoujście, aż do przeprawy promowej. Tutaj musimy przedostać się na drugi brzeg Świny. Kurs trwa tylko chwilę, więc, jeśli prom nam nie ucieknie i nie będziemy musieli czekać na następny, nie zdążymy nawet ostygnąć.
Kierując się w stronę wybrzeża, mijamy po drodze port jachtowy oraz park. Warto przejść kawałek plażą na falochron, aby zobaczyć wyjątkową Stawę Młyny.
Kontynuujemy podróż ulicą Uzdrowiskową, przez turystyczną Dzielnicę Nadmorską. Teoretycznie kawałek przed granicą polsko - niemiecką mój plan nakazywał skręcić na południe, nie odmówiłem sobie jednak zobaczenia obszaru granicznego.
Po zobaczeniu granicy skierowałem swój kierunek jazdy na południe, przez osiedla, w stronę drogi ktajowej 93. Wzdłuż tej drogi, aż do przeprawy promowej "Karsibór" ciągnie się bardzo dobra jakościowo ścieżka rowerowa. Zanim jednak na prom, chciałem dojechać do najbardziej wysuniętego na południe krańca wyspy. Prowadzi tam czerwony szlak rowerowy "Świdny Las', przez okolice rezerwatu "Karsiborskie Paprocie". Roślinność po drodze robi wrażenie. Paprocie są niejednokrotnie wyższe od człowieka, szczególnie na terenie samego rezerwatu, kawałek od drogi.
Trasa leśna, miejscami kamienista i prawdopodobnie, w dalszym biegu, rzadko uczęszczana. W powietrzu krąży sporo owadów, więc odpowiednie tempo jest wskazane. A przynajmniej, lepiej się nie zatrzymywać na dłużej :) Po paru kilometrach ukazuje się nam Kanał Piastowski. Po betonowych płytach udajemy się na sam koniec wyspy, nad Zalew Szczeciński.
Po chwili podziwiania okolicy, udałem się z powrotem na północ, na prom. Promem przeprawiłem się na wyspę Wolin, a stamtąd okolicznym mostem, na wyspę Karsibór, którą też chciałem objechać. Na początku zobaczyć można dawny basen łodzi podwodnych. Kawałek dalej przejeżdżamy urokliwą aleją drzew.
Obowiązkowym punktem wycieczki jest rezerwat "Karsiborska Kępa", któego przedmiotem ochrony są stanowiska lęgowe ptaków. Co ciekawe, obszar ten nie jest objęty formalną formą ochrony na podstawie przepisów ustawy o ochronie przyrody. Jest to rezerwat społeczny, utworzony przez organizację pozarządową.
Teoretycznie wokół wyspy prowadzi żółty szlak rowerowy. Przyznam jednak, że miałem problem z podążaniem za nim. Nie miałem go na mapach, a oznaczenia były tak rzadkie i niejednoznaczne, że błądziłem przez chwilę. Raz nie było ich wcale, innym razem wyprowadziły mnie na rzekomy teren prywatny, z kolei gdzie indziej zatrzymał mnie drut kolczasty.
Trochę polawirowałem, szukając sposobu na objazd tej małej wyspy. Plan B, też zawiódł, bo na drogę, jak tylko mnie zobaczyło, wybiegło stado owiec i kóz, na czele z Panem Kozłem, który wyglądał, jakby chciał ode mnie paszport. Jako, że nie miałem, to stwierdziłem, że spróbuję jeszcze bardziej naokoło. A zaczynał kropić deszcz... Koniec końców szczęśliwie znów pojawiły się znikąd oznaczenia szlaku. Dojechanie do drugiego falochronu było kwestią paru kilometrów.
Na falochronie zauważyłem idące w moją stronę czarne chmury z błyskawicami. Toteż nie zastanawiając się długo zawróciłem rower i szybko dalej, zwłaszcza, że do bazy miałem dobre 20 kilometrów. Tu kolejna ciekawa historia. Jadąc wzdłuż kanału zauważyłem, że po drugiej stronie też jedzie rowerzysta. No to pościągam się z nim - pomyślałem. Ale co się okazało: gość, na rowerze raczej typowym, żadnych tajemnych technologii NASA, w zwykłej koszulce polo jedzie po betonowych płytach szybciej niż ja po szutrowej drodze. Mało tego, w pewnej chwili wyglądał jakby jechał bez trzymanki! Nie mogłem go dogonić, systematycznie oddalał się ode mnie z prędkością ok. 2 km/h :) Rowerzysta widmo? Kto wie...
Przed deszczem nie udało się uciec. Dopadł mnie już w okolicach Przytoru i Łunowa. No ale nic, kamizelka na plecy i trzeba jechać. Ostatnia część tej trasy wyglądała jak wyścig - jak najszybciej do bazy. Dojechałem, ale cały mokry :)
Tyle w dzisiejszej relacji. Niedługo pojawi się drugi odcinek wyprawy dookoła Wolina i Uznam ;)




























Brak komentarzy:
Prześlij komentarz